Mecz z Cambridge przyszło rozegrać w trudnych warunkach, ze względu na orkan Darragh. Gareth Ainsworth sprawił kilka niespodzianek swoim wyborem drużyny – zarówno Mal Benning, jak i Aaron Pierre nie zostali powołani na ten mecz, a Toto Nsiala nie pojawił się na zgrupowaniu z powodów osobistych. Trener zdecydował się na formację 4-3-1-2, Hoole, Morgan Feeney, Funso Ojo i George Nurse utworzyli linię obrony. W pomocy Carl Winchester dołączył do Alexa Gillieada i Jordana Shipleya, a O’Reilly zagrał najbardziej wysuniętego pomocnika w roli "dziesiątki". Marquis i Tom Bloxham wyszli jako duet napastników. Cambridge postawiło na ustawienie 3-5-2 z N'Lundulu i Laverym w ataku.
Koszmarny dzień Town rozpoczął się w najgorszy możliwy sposób, ponieważ gospodarze otworzyli wynik zaledwie po 39 sekundach gry. Skrzydłowy Elias Kachunga pognał prawą stroną, dośrodkował w pole karne gdzie piłka ostatecznie trafiła do Lavery'ego, który oddał strzał z bliskiej odległości. Po tym początkowym szoku Town - grające z silnym wiatrem w plecy - zaczęło odzyskiwać równowagę. Po sprytnym dośrodkowaniu z narożnika Nurse oddał dobry strzał jednak bramkarz Vicente Reyes pewnie je wybronił. Następnie próbował Jordan Shipley który oddał wspaniały strzał z 25 metrów, który niestety trafił w poprzeczkę. Salop nie ustawali w wysiłkach i już po chwili mieli wspaniałą szansę na wyrównanie. Nurse dobrym podaniem uruchomił na lewym skrzydle Shipley'a. Ten następnie dośrodkował w pole karne gdzie O'Reilly dwókrotnie usiłował pokonać bramkarzagospodarzy, jednak Reyes pewnie strzegł bramki. To, co wydarzyło się po pół godzinie, trzeba było zobaczyć, żeby uwierzyć. O'Reilly pokazał olśniewający talent w środku pola i uciekł czterem przeciwnikom. Następnie podał do Bloxham'a który dośrodkował, a Hoole musiał po prostu dobić piłkę z zaledwie metra od bramki jednak został zablokowany przez ofiarnie interweniującą obronę gospodarzy. Obrońcy szybko wybili piłkę do osamotnionego N'Lundulu który po krótkiej przepychance z obrońcą podał do Lavery'ego który pewnie wykorzystał szansę i zawodnicy schodzili do szatni przy wyniku 2:0 dla gospodarzy.
Town rozpoczęło drugą połowę równie źle, jak pierwszą - N'Lundulu strzelił po niecałej minucie, wykorzystując zamieszanie w szykach obronnych gości i ustalając wynik na 3-0. Następnie w 53 minucie było 4:0 - Kachunga głową skierował piłkę do siatki po dośrodkowaniu N'Lundulu i podaniu Watts'a. Shrewsbury minimalnie odrobiło straty w 70 minucie, gdy - chwilę po wejściu na boisko - George Lloyd wywalczył rzut karny po tym, jak został sfaulowany przez bramkarza. Marquis pewnie wykorzystał "jedenastkę". Gol ten jednak okazał się małym pocieszeniem, ponieważ go końca spotkania wynik nie uległ już zmianie.
Kolejne spotkanie z nienajgorszą grą ale kolejne spotaknie zakończone porażką. Zaczyna opadać, początkowa auforia wywołana zatrudnieniem nowego trenera i zwycięstwem nad Birmingham.
Drużyny:
Cambridge: Reyes, Bennett, Morrison, Watts, Brophy (Andrew 67), N'Lundulu (Loft 67), Kachunga (Stokes 77), Smith, Rossi, Lavery (Njoku 77), Cousins.
Niewykorzystani rezerwowi: Stevens, O'Riordan, Longelo.
Shrewsbury: Savin, Hoole, M. Feeney, Ojo, Nurse, Winchester (Rossiter 65), Gilliead (Castledine 65), Shipley, O’Reilly (Sagoe Jr 77), Marquis, Bloxham (Lloyd 65).
Niewykorzystani rezerwowi: Young, J. Feeney, Perry.